Cieszę się, bo pozostało do tego czasu jeszcze trochę, więc nie mam się czym martwić! Ale fakt faktem, zdaję sobie sprawę, że żarty się kończą i już niedługo przyjdzie stanąć twarzą w twarz z dorosłością.
A może warto w tym czasie poszukać alternatywnego wyjścia?
Z przykrością muszę stwierdzić że nie udało mi się wypaść z wózka i uciec. Albo być porwanym. Albo wylecieć z Piotrusiem Panem przez okno. A szkoda! Któż by nie chciał unikać szkoły(!), wszelakiej odpowiedzialności, mieć całe dni wypełnione mrożącymi krew w żyłach przygodami?
Takie życie wybrał uroczo zarozumiały Piotruś Pan.
Dał też spróbować jego wad (a były jakieś?) i zalet małej Wendy i jej dwóm braciom - Johnowi i Michaelowi. Razem z bandą zapodzianych chłopców i ich dzielnym przywódcą stawiają czoło groźnemu Hakowi i jego towarzyszom. Potyczka ta naprawdę jest godna podziwu!
Ale do rzeczy. J. M. Barrie kompletnie mnie oczarował. Świat jaki stworzył i w który mnie przeniósł, pozwolił zapomnieć o wszelkich troskach i zmartwieniach. Sprawił także, że nawet sama chciałam cerować dziury w spodniach (a dokładniej te na kolanach, jak Wendy) zapodzianym chłopcom i wszystkim im bezskutecznie zaszczepiać zasady dobrego zachowania przy stole...
A jeszcze to wydanie! Rozpływałam się nad ilustracjami.
I teraz dla tych wszystkich, którzy myślą, że przesłodziłam - wcale nie!
Moim największym marzeniem jest mieć tę książkę w swojej domowej biblioteczce i móc po nią sięgać cały czas. Jest to skarb, który zawszę chce mieć przy sobie.
Klasyka.
Ocena: 10/10
Ocena: 10/10
Beata
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz