Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki w wydawnictwie Znak
wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Postać trenera Kazimierza Górskiego
jest dla mnie fascynującą legendą, a równocześnie przykładem geniusza.
Kiedy
egzemplarz recenzencki dotarł do mnie, oniemiałam z zachwytu. Tom jest
opasły, ma 669 stron. Imponują przypisy, bibliografia i indeks osób,
które zajmują w książce kilkanaście stron. Autor podkreśla, że powstanie
tej niezwykłej opowieści udało się dzięki wsparciu, zaufaniu i
poświęconym przez rodzinę Kazimierza Górskiego godzinom.
Na każdej
stronie wspomnień i we wszystkich rozdziałach czułam to wsparcie
najbliższych. Czytałam ten tytuł bez wytchnienia i zapewniam, że jest to
fantastyczny prezent dla miłośników futbolu, ale nie tylko.
Niezwykłe są wspomnienia początków czyli dzieciństwa Kazimierza Górskiego we Lwowie. Jego pierwszych kroków na boisku, opis porażek i zwycięstw oraz sympatycznego pseudonimu Sarenka, nadanego ze względu na:
Nazywają go tak, bo jest zwinny i szybki. Drybluje najlepiej w szkole: potrafi z piłką wyminąć naraz dwóch przeciwników, a pewnego razu udało mu się nawet czterech.
Dla mnie, selekcjoner pozostanie w pamięci człowiekiem przez duże C. Wybitnym szkoleniowcem, wspaniałym mężem, rodzicem, dziadkiem. Dzisiaj, takich osobowości, ludzi honorowych, nigdy nie pchających się do pierwszych rzędów, trzeba szukać ze świecą.
Ponieważ trener znany był jako mistrz puenty, zakończę recenzję takim odwołaniem.
Wnuczka, Berenika, wspomina dziadka jako uroczego człowieka, który śpiewał jej kołysankę znaną mu z młodości; wykonywali ja Tońcio ze Szczepciem:
Jak zarobim dwieści złotych to ci kupim cudny dom. Będziesz spała jak królowa na łóżeczku z białych róż. Dobranoc, oczka zmruż.
Polecam!
Dziękuję wydawnictwu Znak za egzemplarz recenzencki książki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz