poniedziałek, 29 marca 2021

Górski czyli własność narodu

  

Kiedy zobaczyłam zapowiedź tej książki w wydawnictwie Znak wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Postać trenera Kazimierza Górskiego jest dla mnie fascynującą legendą, a równocześnie przykładem geniusza.
Kiedy egzemplarz recenzencki dotarł do mnie, oniemiałam z zachwytu. Tom jest opasły, ma 669 stron. Imponują przypisy, bibliografia i indeks osób, które zajmują w książce kilkanaście stron. Autor podkreśla, że powstanie tej niezwykłej opowieści udało się dzięki wsparciu, zaufaniu i poświęconym przez rodzinę Kazimierza Górskiego godzinom.
Na każdej stronie wspomnień i we wszystkich rozdziałach czułam to wsparcie najbliższych. Czytałam ten tytuł bez wytchnienia i zapewniam, że jest to fantastyczny prezent dla miłośników futbolu, ale nie tylko.

Autor poświęcił dużo miejsca w książce na pracę Górskiego jako trenera. Natomiast mnie urzekła ta część, która opowiada o życiu, o człowieku i o rodzinie.
Niezwykłe są wspomnienia początków czyli dzieciństwa Kazimierza Górskiego we Lwowie. Jego pierwszych kroków na boisku, opis porażek i zwycięstw oraz sympatycznego pseudonimu Sarenka, nadanego ze względu na:
Nazywają go tak, bo jest zwinny i szybki. Drybluje najlepiej w szkole: potrafi z piłką wyminąć naraz dwóch przeciwników, a pewnego razu udało mu się nawet czterech.
Kazimierz Górski wyłaniający się z kart tej książki, to osoba, która nie żyła tylko piłką nożną. Lubił czytać, rozwiązywać krzyżówki, spędzać czas z rodziną. Na pewno miałby więcej pasji, gdyby tylko czas na to pozwolił. Natomiast inni ludzie, niestety, często przesadnie żyli Jego życiem i nie wyobrażali sobie go w innej niż trenerskiej, roli. Żona uważała trenera za "'własność narodu" i nie miała nic przeciwko fanom, którzy rzucali się na Kazimierza Górskiego.

Dla mnie, selekcjoner pozostanie w pamięci człowiekiem przez duże C. Wybitnym szkoleniowcem, wspaniałym mężem, rodzicem, dziadkiem. Dzisiaj, takich osobowości, ludzi honorowych, nigdy nie pchających się do pierwszych rzędów, trzeba szukać ze świecą.
Ponieważ trener znany był jako mistrz puenty, zakończę recenzję takim odwołaniem.
Wnuczka, Berenika, wspomina dziadka jako uroczego człowieka, który śpiewał jej kołysankę znaną mu z młodości; wykonywali ja Tońcio ze Szczepciem:
Jak zarobim dwieści złotych to ci kupim cudny dom. Będziesz spała jak królowa na łóżeczku z białych róż. Dobranoc, oczka zmruż.
Myślę, że do tej książki będę często wracać. Jest w niej tyle wartości, że za każdym razem odkryję coś innego.
Polecam!

Dziękuję wydawnictwu Znak za egzemplarz recenzencki książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz