Marek Raganowicz w "Znikając. Opowieść drogi" zabiera nas w bardzo niebezpieczne ściany wspinaczkowe.
Czytając
tę książkę wciąż zadawałam sobie to ważne pytanie: "Co sprawia, że
człowiek zostawia codzienne obowiązki, bliskich, słowem życiową
stabilizację i wyrusza w nieznane?". Za przyjaciela ma samotność, wokół
siebie wszechogarniającą ciszę. Staje się cząstką mikrokosmosu.
Autor
jest behapowcem od robót wysokościowych i inspektorem od instalacji na
platformach wiertniczych. Ale z wykształcenia kulturoznawcą i
religioznawcą, który nigdy nie pracował w zawodzie. Jego życie toczy się
pomiędzy platformami, na których przez trzy tygodnie pracuje 12 godzin
dziennie, niczym w korpobiurowcu, a wyjazdami w dalekie góry: Alaski,
Karakorum czy Yosenity.
Po raz pierwszy w tego typu książkach oprócz
wspinaczki i wszystkich tematów z tym związanych spotkałam życie,
przyjaźń, słowem zwykłą codzienność.
Każdy z nas przynależy do kilku światów i nic tego nie zmieni, nawet jeśli nie chcemy o tym mówić ani tego rozumieć. Niektóre z nich mogą być niezrozumiałe i właśnie to jest piękne i odróżnia nas od robotów. Mamy prawo do niezrozumienia i życia w kilku światach - i mamy prawo o tym milczeć.
Po przeczytaniu "Znikając" wiem, że wspinaczka jest zarezerwowana tylko i wyłącznie dla bardzo silnych, zawziętych osób, które nie zważając na liczne niebezpieczeństwa podejmują ryzyko. Niestety również w świecie gór, na krańcach świata współczesność zaskakuje okrucieństwem. W książce znajduje się złowrogie wspomnienie ataku terrorystycznego na obóz pod Nanga Parbat podczas którego przeżył tylko jeden człowiek.
Pomimo zagrożeń, wspinacze poszukują jedności z naturą, zatem nic i nikt nie są w stanie poczucia uzależnienia zatrzymać. To ono każe wraca w góry...
Łącząca nas lina to z pozoru kawałek sznurka, w rzeczywistości jednak była czymś więcej - wyrazem jedności i form komunikacji bez słów. Po paru dniach nie musieliśmy już wykrzykiwać komend - zastępowała je przesuwająca się lina, jej długość, drgania i szarpnięcia.
Jego opowieść toczy sie spokojnym, nieco leniwym rytmem, który zniewala czytelnika i zaprasza w tereny dla większości z nas niedostępne.
Warto udać się w tę podróż.
Wydawnictwu Znak dziękuje za egzemplarz recenzencki książki.