Rocznice zawsze są dobrym pretekstem, by wspominać twórców uwielbianych oraz tych, o których czytelnicy niesłusznie zapomnieli. W obu przypadkach wszystkim zainteresowanym jest wtedy miło. Fani danego autora mogą się chwalić przed znajomymi, że "lubili Słowackiego zanim to było modne", wydawcy ostrzą zęby na sukces finansowy wznowienia, zaś dziennikarz jest zadowolony, że zrobił coś dla szerzenia nie tak powszechnej wiedzy o literaturze. Znacznie ciekawszym wyzwaniem jest jednak rozpoczęcie dyskusji o pisarzu, który jest doskonale znany - co nie zawsze oznacza, że czytany - ale z jakiegoś powodu panuje niepisana społeczna umowa, by darzyć go jak największą niechęcią. Tak jest ze zmarłym 75 lat temu Jamesem Joyce`em, człowiekiem, który "uśmiercił dziewiętnasty wiek", napisał ledwie kilka dzieł prozatorskich, wydał za życia jeszcze mniej, a przez wielu znawców uważany jest za najwybitniejszego twórcę w dziejach - pisze Tomasz Gardziński
Wzruszył mnie Stanisław Leszczyński
Chciałabym bardzo, aby "Fortuna i namiętności" były czytane przez pryzmat współczesności. Ja niczego nie naciągałam, nie uwspółcześniałam na siłę. Czasem tak bywa w historii, że pewne zdarzenia przywołują w pamięci minione czasy. Porównanie do Sienkiewicza to dla mnie komplement, wziął się chyba stąd, że trochę stylizowałam narrację, ale rzeczywiście, pisząc z zupełnie innej perspektywy, nie musiałam nikogo "pokrzepiać" - z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk rozmawia Ewa Tenderenda-Ożóg
( info: Newsletter Biblioteki Analiz)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz