Sięgnęłąm po tę książkę, bo spodobała mi sie okładka.
Zapomniałam o przestrogach Klaudii, że "nie ocenia sie książki po okładce".
Cóż - teraz będe pamiętać.
Początek nawet mnie zaciekawił, ale potem, było już tylko gorzej....
Dziewczyna, u której wykryto nowotwora mózgu , ucieka pored wyrokiem śmierci ( lekarz daje jej trzy miesiące życia) do domku swojej babci na Roztocze.Tam żyje bez prądu i łazienki, niczym pustelnik-samotnik.
Zaprzyjaźnia się z psem , kotem i myszą- do tego stopnia ,że prowdzi z nimi regularne rozmwy. Może chodziło o bajkowy klimat, ale takie gadające zwierzęta, mnie dosyć irytowały.
Na horyzoncie pojawia sie też mężczyzna - weterynarz, jest więc i miłość, ale i ten wątek nie ratuje powieści.
W finale, bowiem okazuje się , że nastapiła fatalna pomyłka, profesor odwołuje swoją diagnozę, a pacjentka spodziewa się sie dziecka.
Słowem - happy end.
Nie polecam ,wystawiam ocenę bardzo niską!
Ocena : 3/10
o.
Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia za podarowanie tej książki.
Nie ocenia się książki po... i tak mnie nie słuchacie. ;_;
OdpowiedzUsuń