Nie wiem, czy mam już na tyle długi staż
czytelniczy, by móc nazwać książkę "naprawdę dobrą". Bo co to pojęcie
właściwie oznacza? Według uczonych może być to dzieło wieszcza narodowego, coś,
co powinno „żyć w każdej głowie dobrze wyedukowanego człowieka”.
A dla
mnie? Dla niespełna piętnastoletniej dziewczyny, jest to pozycja, która po
skończeniu mieszka w głowie na kilka długich godzin, może nawet dni. A jak było
z "Wyznaniami gejszy"?
Klucząc
wśród regałów biblioteki szkolnej (której zasoby, wcześniej niedoceniane, nagle
stały się kopalnią złota) chwyciłam właśnie "Wyznania" i jakieś inny
romans. Moje ostatnie wybory wyraźnie wiążą się z tematyką miłości, o-och
teenagers. Słysząc jednak głos znudzonej koleżanki, stojącej za moimi plecami,
że film na podstawie tej książki był zaledwie fajny, zdecydowałam się na
historię gejszy.
Bo, nie chcąc się już dłużej uczyć, co mam do roboty, w te
długie grudniowe wieczory? Dzieło to liczy aż <500 stron, więc sądziłam, że
oddam je dopiero po Nowym Roku.
Tylko
ja znam swe zdziwienie, gdy skończyłam "Wyznania" jeszcze przed
świętami. Ostatnio każda książka "umierała" w moich rękach gdzieś w
połowie, więc byłam wyraźnie zniechęcona kolejną próbą. Ale czytałam wtedy do
pierwszej w nocy, wiedząc, że nazajutrz czekają mnie ostatnie zaliczenia...
Herbata miętowa w kubku była już zimna, a ja skostniała siedziałam w
niewygodnej pozie na jeszcze nierozłożonym łóżku, grzejąc stopy oparte na
kaloryferze.
Z prologu, jak podpowiada nam autor, dowiadujemy się, że książka ta mówi o życiu
kobiety zwanej Sayuri. A nie jest to zwykła kobieta, bo kto jest dziś gejszą?
To znaczy, nie, ile znamy kobiet będących gejszami? Może nam się wydawać, że wiadomości te są już nieco przestarzałe, bo kiedy była II wojna światowa? Lecz w kulturze nie zmienia się dużo. A już w japońskiej, jak mi się wydaje, najbardziej wytrwałej, nie ma mowy o żadnych innowacjach.
Wracając - Sayuri mówi nam o sowim dzieciństwie, mężczyźnie o imieniu Tanaka, toksycznej Hatsumomo, próbującej ją w pewien sposób zniszczyć, po przyjaźń z panem Nobu... trudno jest nie wpuszczać spoilerów, ale powinnam się powstrzymać, by inni nie tracili zabawy.
To znaczy, nie, ile znamy kobiet będących gejszami? Może nam się wydawać, że wiadomości te są już nieco przestarzałe, bo kiedy była II wojna światowa? Lecz w kulturze nie zmienia się dużo. A już w japońskiej, jak mi się wydaje, najbardziej wytrwałej, nie ma mowy o żadnych innowacjach.
Wracając - Sayuri mówi nam o sowim dzieciństwie, mężczyźnie o imieniu Tanaka, toksycznej Hatsumomo, próbującej ją w pewien sposób zniszczyć, po przyjaźń z panem Nobu... trudno jest nie wpuszczać spoilerów, ale powinnam się powstrzymać, by inni nie tracili zabawy.
Więc - co sprawiło, że zakochałam się w
tej książce?
Była to mentalność Japończyków, ich kultura,
piękno Kraju Wiśni... Czułam też niezwykłą więź z samą Sayuri - wraz z nią
przeżywałam rozterki jej małego, jak i już dużego serca. Wspaniałe opisy i
barwne słownictwo dają nam obraz życia gejszy - tylko z pozoru usłanego różami.
Kończąc
- tak, już kończąc, bo przecież nikt nie lubi długich tekstów, uważam, że "Wyznania gejszy", to książka
arcydzieło. Grzechem jest myśl, że nie jest ona warta choć odrobiny uwagi.
Beata
GENIALNA RECENZJA !
OdpowiedzUsuńNiezłe.
OdpowiedzUsuń