wtorek, 23 lutego 2021

"Pamiętaj, by nie traktować niczego jako oczywistość"

  

 


 

 

Odwołując się do mojej "czytelniczej pamięci", nie spotkałam do tej pory książki o takich walorach.
A mianowicie:
- przykuwa od pierwszej strony, nie dając wytchnienia
- dzieje się tu i teraz, we współczesnej Europie, w duńskim państwie dobrobytu
- zarysowani mocno i z charakterem bohaterowie, wprowadzają nas w trudny świat polityki, pełnej podstępu, wrogów i zamierzonych decyzji antypartyjnych.
Język powieści momentami jest trudny, ale warto uzbroić się w cierpliwość i podążać za autorem w gęstwinie frakcji i partii politycznych.
Autor Niels Krause-Kjær jest nie tylko pisarzem, ale także dziennikarzem. Pisuje felietony dla duńskiego dziennika "Berlingske", a jego pierwsza powieść pt.: "Królewska gra" została w 2004 r. uznana w Danii za najlepszą powieść roku.

W "Strefie mroku" pisarz zmusił mnie do kojarzenia przypadków i powiązań oraz do zajęcia stanowiska i odpowiedzi na dość trudne pytania : "Czy tak wygląda nasz, współczesny świat?", "Czy takim prawami rządzi się polityka, nie tylko państwowa, ale i międzynarodowa? "Czy demokracja jest złudna?"

Na zasadzie przeciwieństwa autor dobrał dwójkę głównych bohaterów: starego, przebrzmiałego dziennikarza Urlika, który wraca do macierzystej gazety po paru latach bezrobocia. Styka się z dwukrotnie młodszym od siebie stażystą Simonem, który egzystuje w odległej dla starszego kolegi po fachu, komputerowo-internetowej cywilizacji. Urlik i Simon uzupełniają się fantastycznie, a gdy przypadkowo odkrywają "szwindel" wyborczy, rozpoczynają rozwiązywanie zagadki pod pseudonimami Woodward i Bernstein niczym w aferze Watergate. Bardzo ciekawe jest takie podglądanie i różnicowanie pracy dziennikarskiej, kiedyś i obecnie. Dochodzenie do prawdy i rozwiązywania zagadek dzięki nowoczesnych technologiom.

Śledziłam ich poczynania z przyjemnością, czasami z lekkim przymrużeniem oka, ale z przekonaniem, że chciałabym mieć takich kolegów po fachu.
Urlik często był zdziwiony brakami "podstawowej" wiedzy dziennikarskiej u Simona. Oto, jak pouczał stażystę:
"Dziennikarstwo to fakty, dowody, dokumenty, daty, nazwiska, powiązania. Od biedy potwierdzenie z niezależnych źródeł. Oto fundamenty dziennikarstwa śledczego".
Niestety dziennikarze stąpali po bardzo niepewnym gruncie, dotykając w prywatnym śledztwie wielu głęboko ukrytych faktów, w kręgach wysoko postawionych polityków europejskich.

Aby odpowiedzieć na pytania, czy morderstwa okażą się przypadkowe, a może będą wynikiem porachunków muzułmańskich gangów, warto sięgnąć po ten tytuł. Czytając kolejne rozdziały utwierdziłam się w przekonaniu, jak mylne mogą być tory śledztwa oraz, że warto wnikliwie przyglądać się historycznej przeszłości, która niczym koło zamachowe, wraca do punktu wyjścia.

Zapewniam, żaden rozdział w tej powieści nie zostanie przez czytelnika pominięty. Jest jak "kostka domina, po której posypią się inne".
I na koniec, cytat z książki, który zostanie ze mną na dłużej:

"Wystarczy jedno nieszczęśliwe zdarzenie, by wywrócić do góry nogami nawet najlepsze życie".

Ocena: 9/10

Wydawnictwu Sonia Draga dziękuję za egzemplarz recenzencki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz