piątek, 12 lutego 2016

Oskarżona: Agata Tuszyńska

Sprawa toczy się dalej

Sąd ponownie rozstrzygnie w sprawie wytoczonej Agacie Tuszyńskiej, autorce książki "Oskarżona: Wiera Gran" (Wydawnictwo Literackie), przez rodzinę Władysława Szpilmana. Jak informuje "Gazeta Wyborcza" z 11 lutego, a także szerzej portal gazeta.pl, Sąd Najwyższy 10 lutego nakazał powtórzyć proces w tej sprawie. 
Rodziny pianisty Władysława Szpilmana domaga się usunięcia fragmentów na jego temat z książki Agaty Tuszyńskiej. Wyrok Sądu Najwyższego zapadł na skutek kasacji, którą wniosła do Sądu Najwyższego rodzina kompozytora, która zakwestionowała korzystny prawomocny wyrok dla Agaty Tuszyńskiej z 2014 roku. Jak czytamy na portalu: "ta niecodzienna sprawa będzie więc toczyć się dalej".
Dalej czytamy, że "książka Agaty Tuszyńskiej "Oskarżona: Wiera Gran" to biografia żydowskiej pieśniarki z warszawskiego getta, którą los zetknął z pianistą Władysławem Szpilmanem. W czasie wojny występowali razem w kawiarni Sztuka w warszawskim getcie. Ona była gwiazdą, on jej akompaniatorem. Ona po wydostaniu się z getta ukrywała się w Babicach pod Warszawą. Jego wyciągnął z Umschlagplatzu żydowski policjant. Po wojnie Szpilman opisał swoje losy w książce. Został w Polsce i robił karierę w Polskim Radiu. Film Polańskiego o jego życiu został nagrodzony trzema Oscarami. Gran osiadła w Paryżu, ale jej życie zamieniło się w koszmar. Za sprawą plotek oskarżana była o współpracę z gestapo. Bojkotowano jej koncerty. Sądziła, że plotki kolportuje Szpilman. W 1980 roku wydała książkę, w której pisała o pianiście (nazwisko nie pada), który miał pomagać Niemcom doprowadzać ludzi na Umschlagplatz. Oskarżenia powtórzyła w rozmowach z Agatą Tuszyńską, która jej słowa wplotła do książki. To tych wypowiedzi dotyczył proces o ochronę dóbr osobistych, który autorce i wydawcy książki wytoczyli syn słynnego pianisty i wdowa po nim. Żądali usunięcia spornych fragmentów i przeprosin (w sumie ok. 30 stron). Rodzina podkreślała, że nie ma dowodów na rzekomą kolaborację Szpilmana. Nie ma go w spisie policjantów. Gdy po wojnie wydał książkę opisującą jego wojenne losy nikt z ocalałych z getta nie podważył jego świadectwa. Nie uderzał też plotkami w Gran - bronił jej na procesie, który oczyścił ją z podejrzeń. Prawnicy rodziny zarzucają również autorce, że cytuje jedynie oskarżenia kobiety, która u schyłku życia była schorowana, także psychicznie, i miała manie prześladowcze. Mogła też zazdrościć Szpilmanowi sławy po filmie Polańskiego".
Jak informuje dalej portal gazeta.pl "w 2013 roku Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew, orzekając, że autorzy mają prawo do cytowania swoich bohaterów. Sąd uznał wtedy, że autorka nie mogła sprawdzić, czy nazwisko Szpilmana było na liście policjantów. Trudno byłoby też zweryfikować część faktów z czasów II wojny, bo nie żyją już główni bohaterowie i świadkowie. Sąd podkreślał też wtedy, że gdy Wiera Gran zaczęła rzucać oskarżenia, nie była jeszcze chora. W 2014 roku wyrok ten podtrzymał sąd apelacyjny, który przyznał, że książka obiektywnie narusza prawo rodziny do kultu pamięci po zmarłym, ale to za mało, żeby uznać, że autorka musi za to przeprosić. Trzeba by jeszcze wykazać, że naruszenie dóbr osobistych było bezprawne, a tego sąd nie stwierdził. - To książka łącząca elementy biografii, reportażu, wywiadu rzeki. Opisuje Wierę Gran, jej subiektywną pamięć, jej zdanie o historii, jej świat i stan ducha. Autorka książki jest tu obserwatorem. Nie jest wszechwiedząca, jest czasem wątpiąca w słowa Gran - podkreślał sąd apelacyjny. Dlatego książki i wyznań Gran nie można traktować w kategorii prawda albo fałsz. I jeszcze jeden cytat z ustnego uzasadnienia prawomocnego wyroku, który w środę zakwestionował Sąd Najwyższy: "Książka nie przedstawia wersji Gran jako prawdy. Ale czytelnik ma prawo do własnej oceny, komu dać wiarę - Gran czy Szpilmanowi". W konflikcie swoboda artysty, pisarza i prawa rodziny do ochrony kultu po zmarłym sąd apelacyjny stanął po stronie ekspresji twórczej oraz wolności wypowiedzi".
Jak relacjonuje Mariusz Jałoszewski w portalu gazeta.pl, "Sąd Najwyższy nakazał jednak, by jeszcze raz ocenić, które z tych dóbr jest w tej sprawie ważniejsze i zasługuje na ochronę prawną. Mec. Dawid Biernat, reprezentujący rodzinę Szpilmana: - Sąd Najwyższy stwierdził, że sąd apelacyjny przy ponownym rozpoznaniu powinien zbadać, czy Tuszyńska wiernie zacytowała Wierę Gran [rodzina kwestionowała podczas procesu to, czy autorka ma nagranie rozmów z Gran, Tuszyńska zapewnia, że cytaty są wierne]. Bo im cięższy zarzut stawia autor książki, tym mocniejsze dowody musi mieć na jego poparcie. Ważny też jest sposób prezentacji zarzutów oraz czy to, czy autor się od niego w odpowiedni sposób dystansuje, jeśli nie może potwierdzić go dowodem. Tuszyńska miała tylko słowa Gran. - SN podkreślił też, że odpowiedzialności za postawienie zarzutu autorka nie może przerzucać na swoją bohaterkę. Wydawca i autor nie mogą się chować za prawem cytatu - mówi mec. Biernat. Sprawa wraca więc do sądu apelacyjnego. Spór o książkę toczył się też w Niemczech. Tamtejszy sąd w niemieckim wydaniu nakazał wyciąć 18 wersów, które wprost oskarżały Szpilmana o udział w policji. Niemiecki sąd uznał, że na współpracę z gestapo trzeba mieć dowody".
(fran)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz