Wszyscy lubimy podróże, a w tej książce Michał Rusinek zabiera nas do bezpiecznego świata zapożyczonych słów. Fantastyczne przygody - gwarantowane.
Przemierzając miasta spotykamy hejnał, który kojarzymy najczęściej z godziną 12 i dźwiękami melodii na wieży bazyliki Mariackiej w Krakowie. Słowo pochodzi z języka węgierskiego i oznacza świt.
Ponieważ właśnie przeżywamy niezwykły triumf Igi Świątek, która wygrała w Paryżu turniej wielkoszlemowy, warto wiedzieć co oznacza słowo 'tenis'. Pochodzi z języka starofrancuskiego i oznacza "przyjmij, odbierz".
Dodam jeszcze słowo z medycyny, a mianowicie 'wirus', jakże nas dotkliwie doświadczający. Pochodzi z łaciny i oznacza "jad", "sok trujący", " śmierdzący". Brr...
Książkę zamykają indeksy: wyrazów zapożyczonych z języków obcych oraz indeks polonizmów, czyli wyrazów zapożyczonych z języka polskiego.
Myślę, że siłą tej książki jest "kiełkowanie" w czytelniku intrygującej chęci odkrywania języka na nowo i od nowa. Po wędrówce zaproponowanej przez p. Rusinka możemy rozpocząć poszukiwania na własną rękę i odkrywać piękno języka polskiego i języków obcych w tempie, jakie nam się tylko zamarzy. Naprawdę warto, bo to wędrówka pełna przygód i niespodzianek.
"Język polski jest jak odkurzacz, który zasysa wszystko wokół. Ale zaraz poddaje to własnej bardzo oryginalnej obróbce w trybach polskiej gramatyki i ortografii. Dlatego polszczyzna jest taka wspaniała"
Dziękuję za egzemplarz recenzencki wydawnictwu Znak Emotikon.